środa, 24 września 2014

Zajazd Górski - Polichno

   Na wstępie przepraszam za fatalne zdjęcia, ale byłem wkurzony. Jechaliście kiedyś "ósemką" relacji Warszawa - Wrocław i widzieliście Hotel Górski między Tomaszowem, a Piotrkowem? Gdzie oni tam widzą góry? Chyba górę Kamieńsk przy kopalni węgla brunatnego (ale to chyba lornetką, albo teleskopem). W każdym razie w Polichnie ktoś wybudował wielki hotel z bala i nazwał go górski. Zazwyczaj takie miejsca maja w miarę dobre żarcie.

   Zazwyczaj. Kurde bele. Tu tak nie było. W większym budynku jest bar szybkiej obsługi w stylu Ikei, a w mniejszym coś a'la grill. Wybraliśmy mniejszy budynek.
   Nie było większego wyboru - co żeśmy wybrali to już nie było (piątek godzina 16.30). No trudno. Ja wziąłem grochówkę plus frytki, a pani Fi gołąbki (bo nie było nic innego).

  Była to najgorsza grochówka w moim życiu. Fatalna. Jakby odmrożona, groch cały, wodnista, fatalna. Beznadziejna. Bezdomni mają lepszą w punktach pomocy społecznej. I bardzo dobrze, bo bezdomny też potrzebuję zjeść coś dobrego - na pewno nie taką grochówkę - każdy kucharz by się jej wstydził. O frytkach nie ma co pisać bo były zwykłe jak Polonez Caro pod sklepem z alkoholem.
  A gołąbki? Były jeszcze zimne w środku - bo dopiero co je odmrozili, ale nie potrafili ich przygotować. Dno dna. Cen już nie pamiętam, ale nie były jakieś bardzo przystępne. Tak się zdenerwowałem, że nie zrobiłem więcej zdjęć.

    Zajazd Górski dostaje pierwszego na moim blogu gołego stara, zero, nul. Są gorsi od najgorszych kebabów.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz