Tego jeszcze nie było. Wydawało by się, że gofry to tylko z bitą śmietaną, owocami, albo cukrem pudrem. Na szczęście nie tylko w sposób a'la nad Bałtykiem można zjeść poczciwego gofra. Są też takie jak w Sklepie z goframi, który znajduje się na ulicy Bartoszewicza (niedaleko Teatru Polskiego).
Sklep dysponuje naprawdę małą powierzchnią zarówno w środku, jak i na zewnątrz., wystrój fajny choć sztampowy. Jest już chyba pincet pincetów knajpek z białymi cegłami, czarnym menu z napisami kredą itd. itp. Pewnie gdyby było miejsce to i stoliki z palet by się znalazły. Sztampowo, ale dobrze, tzn. człowiek czuje się w takim wnętrzu dobrze, więc nie ma co narzekać. Miejsce jest bardzo małe - wchodzi się, czeka dość długo na swoją kolej i idzie dalej.
W Sklepie z goframi ważniejszy jest asortyment, więc przejdźmy do meritum. Znajdziemy tu przeróżne ciekawe i oryginalne smaki gofrów. Dajmy na to gofry razowe, gofry ziemniaczane, kakaowe. Każdy jest świetny. Składniki? Różne, różniste jak bombki w fabryce pani Pelagii: włoski na gofrze razowym z rukolą, gruszką, gorgonzolą, pestkami słonecznika i sosem balsamicznym albo skandynawski na gofrze pszennym z zsiadłym mlekiem, jogurtem, łososiem, koperkiem i kaparami. Jest też moc ziemniaka z gofrem ziemniaczanym, serem gouda i sosem czosnkowym na wierzchu. Wziąłem coś kompletnie innego czyli tzw. posadzonego czyli gofra razowego z sadzonym jajkiem, zsiadłym mlekiem, szczypiorkiem i świeżym pieprzem.
I jak? Nieźle! Fajne ciasto - świeże, puszyste - właśnie tego się spodziewałem. Reszta też spoko, jajko jak jajko, mleko jak mleko - całość robi robotę. Wsunąłem mojego gofra w trymiga, aż mi się uszy trzęsły. Naprawdę dobra przekąska. Niestety potrawa jest trochę niewygodna do jedzenia - łatwo jest się zalać mlekiem. Trzeba po prostu uważać jak w ZOO przy klatce z małpami. Koszt posadzonego to 12 zł. Nie tanio, ale też nie jakoś wyjątkowo drogo, szczególnie w porównaniu do innych przekąsek typu zapiekanka, burger czy kebab. Tu jest na pewno zdrowiej i chyba smaczniej.
Jest też oferta gofrów na słodko. Od 7 zł za belgijskiego klasyka do fabryki czekolady (gofr kakaowy, krem orzechowy, orzechy laskowe) za 14 zł. Kolega Kuk wziął tzw. klub konesera czyli też gofra kakaowego z domowym masłem orzechowym i powidłami wiśniowymi. Szczerze mówiąc: niebo w gębie! Zdecydowanie.
Z powodu braku zdjęcia klubu konesera polecam jeszcze jedną fotografię posadzonego.
Pora na konkluzję. Fajny pomysł, fajne miejsce, fajne przekąski. Sklep z goframi trzeba traktować jako miejsce na małe co nie co i tak je będę oceniał - nie da się tu najeść jak w restauracji ratuszowej. No, chyba że ktoś weźmie dwa gofry słone i jeden słodki na deser. Ale to byłaby już jakaś gofrowa patologia.
Do oceny muszę dodać jeszcze panią za ladą (żena za pultem), która niestety nie była zbyt miła - byliśmy około 40 minut przed zamknięciem i od razu narzekała, że za dużo tego i nie wie czy wyrobi się przed zamknięciem. I takie tam. Niby nic, a złe wrażenie pozostało. Każdy kto tu przyjdzie musi też uzbroić się w cierpliwość - gofry robią się jakiś czas. Mnie to nie przeszkadza - dobre potrawy muszą się zrobić - to nie buda z chińskim żarciem. Reszta sklepu jest naprawdę dobra i niedobrze byłoby obniżać ocenę za smutną panią za ladą, więc daje 6 starów z ostrzeżeniem, że obsługa ma swoje humory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz