środa, 7 maja 2014

Karczma Tatrzańska - Kobiór

    Dieta dietą, ale na majówce trzeba było jakoś przeżyć. Dlatego nazbierało się kilka ciekawych knajp z kraju. Na pierwszy rzut ta najlepsza z majówki: Karczma Tatrzańska z miejscowości Kobiór, na trasie między Katowicami a Cieszynem, a dokładnie między Tychami, a Pszczyną (czy coś takiego).
     Na pierwszy rzut oka Karczma Tatrzańska niczym nie zaskakuje, a wręcz przeciwnie raczej odpycha. Znajduje się na terenie stacji benzynowej i mimo że jest na Górnym Śląsku nazywa się Tatrzańska. No ale knajpy włoskie nie muszą znajdować się w Italii żeby serwować specjały z półwyspu apenińskiego. Gorzej, że architektura budynku naśladuje Tatry i w ogóle caly klimat góralskiej przaśności mocno mnie denerwuje.

    Tak czy siak chciałem tam pójść, bo do wizyty namawiała mnie reklama w telewizji regionalnej na Śląsku. Co jak co, ale takiego polecenia nie mogłem zignorować. Tym bardziej, że pan lektor powiedział, że Karczma Tatrzańska oferuje specjały kuchni góralskiej i śląskiej. I ten Śląsk mnie przekonał.
    Zaczęliśmy od bardzo dobrego baru sałatkowego (7 zł). A potem zamówiliśmy oczywiście żurek śląski (9 zł) oraz roladę z kluskami śląskimi (19 plus 5 za gumiklejze). Pani Fi wzięła krupniok z kapustą i z kluskami (12 zł plus pięciok za kluski).

    Co tu dużo pisać - było fest. Richtig gut - jak by powiedział ślązak. Żurek pierwsza klasa - idealnie kwaśny, dość gęsty, ze znakomita kiełbasą - miód w gębie. Choć oczywiście Żurek domowy w Bytomiu czy w Restauracji Ratuszowej  w Strzelcach Opolskich byłby lepszy. Ale naprawdę ten jest na trzecim miejscu w rankingu. W Warszawie nikt nie potrafi takiego zrobić. Nikt.
    Przepraszam za zdjęcia, ale Alcatel nie daje rady w ciemnościach.

    Kolejną potrawą był krupniok z kapustą zasmażaną. Niebo w gębie. Krupniok to śląska kaszanka. W tym wypadku smażona z kapustą. Znakomite, idealnie klejące się gumiklejze były świetnym dodatkiem do tego dania. Gumiklejze to po prostu kluski śląskie.
    Wisienką na torcie była rolada śląska z kluskami. Rozpływająca się ustach, w znakomitym sosie i zajebistymi kluskami była tym czego szukałem tego dnia na Śląsku. Lekki minus za farsz do rolady, który był zbyt mało wyrazisty i jakby zmielony. Nie wiem dlaczego, ale lubię jak z rolady wypadają całe części kiełbasy i ogórków. Tu tak nie było, choć nie rzutuje to na jakość potrawy.
    Reasumując wizytę: Karczma Tatrzańska jest git. O ile wytrzyma się przaśny styl knajpki, strój kelnerki (która nota bene była bardzo miła - jak to ślązaczka), muzykę góralską w stylu piłujemy na skrzypcach pół lasu to jedzenie po prostu jest wyśmienite. No i w miarę przystępne cenowo. Naprawdę warto.  6 starów.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz