poniedziałek, 23 grudnia 2013

Manekin - Warszawa/Śródmieście


     Do Manekina chcieliśmy się wybrać już kilka razy, ale zawsze na miejscu okazywało się, że przed lokalem stoi długa kolejka. Jak przed Szwejkiem. Z każdym razem dziwiliśmy się: - kurde, dlaczego jest tam tylu chętnych? O co chodzi?.

    Manekin mimo, iż otwarty został niedawno nie jest miejscem anonimowym. Pierwszą naleśnikarnie z tej serii otwarto w Toruniu i podobno jest to już miejsce kultowe. W tej chwili już wszystko jest kultowe, nawet produkty które jeszcze nie weszły do produkcji, więc zazwyczaj jestem ostrożny słysząc takie określenia. Kultowy czy nie - na pewno jest juz to znana marka. Podobno są już Manekiny w innych miastach Polski. Teraz przyszedł czas na Warszawę i dopiero po kilku miesiącach działalności, w przedświąteczną niedzielę, udało nam się znaleźć miejsce w środku.

    Restauracja sprawia wrażenie bardzo przemyślanej, stoliki są tak poustawiane by zmieściło się ich jak najwięcej. Nic dziwnego, chętnych do zjedzenia naleśnika jest mnóstwo. Całość sprawia wrażenie sieciówki, ale bardzo schludnej i czystej. Na ścianach wiszą fajne obrazy, we wnętrzu można znaleźć kilka fajnych detali - np. ciekawy drewniany, nowoczesny żyrandol.

   Wśród klientów nie znaleźliśmy modnych w Warszawie hipsterów, modnisiów czy innych takich. Stołują się tutaj ludzie zwykli. Zawsze się zastanawiam kto to jest tzw. zwykły polak o którego tak zaciekle walczą politycy. Jeśli też się zastanawiacie to musicie odwiedzić Manekina. Tutaj ich spotkacie. To są ludzie ze standardową fryzurą, ubraniem z Reserved czy H&M, butami od Deichmanna albo CCC, jeżdżą nowymi Skodami, Oplami czy Fordami, nie mają poglądów i słuchają radia Zet albo RMF. Na pytanie jakiej muzyki słucha odpowiadają: dobrej. Przy konkretnym wykonawcy się jąkają, ale są w stanie wymienić Stinga, U2, Rihannę i De Mono. Dawno nie zrobili nic szalonego, nie licząc kupionych w promocji w Makro 24 jogurtów Bakomy. W niedzielę oglądają "Familiadę", a potem jadą na spacer na Stare Miasto i do Manekina. Ich życie jest nudniejsze niż najdłuższe ujęcie w serialu "W labiryncie". 


   Po takim wstępie jedzenie też może być nudne i nie ciekawe. Na szczęście tak nie było. W Manekinie zjemy przede wszystkim naleśniki - jest ich całe mnóstwo: kilkanaście wytrawnych, kilka wegetariańskich i ziemniaczanych. Ważną pozycją są też naleśniki na słodko. Właściwie naleśniki są tutaj ze wszystkim: z serem, z czterema serami, grzybami, kapustą, camembertem, szynką, rukolą, cebulą, szpinakiem, kurczakiem itd. itp. Gdyby tynk lub cement były jadalne zapewne też znalazły by się w naleśnikach z Manekina. Ceny przystępne od 11 do 20 zł - (głównie: 14 do 17 zł). Warto zaznaczyć, iż jednym naleśnikiem można się najeść - zazwyczaj do każdej porcji dodawana jest mała surówka.

   Uzupełnieniem oferty  są np. zupy. Zapewne pojawiły się dla tych wszystkich, którzy do obiadu muszą mieć zupę - bez względu co będzie na drugie danie. Niestety tego dnia był już tylko barszczyk i rosół, a ja bardziej nastawiłem się na krem z borowików lub z brokułów.


  W związku z brakiem zupy zamówiłem tylko naleśnik z listy wytrawnych o nazwie kebab (15 zł). Wiem, śmiejecie się. Poszedł na naleśniki - zamówił kebab. Dureń. Zamówiłem go nie bez powodu, nasza koleżanka pochodząca z Torunia właśnie tę wersje polecała najbardziej Co jak co - ale tej rekomendacji nie mogłem olać. Koleżanka Fi zamówiła naleśnik z białym serem z nadzieniem w stylu pierogów ruskich (11,50 zł).



   Mój naleśnik był bardzo dobry. Po prostu. Nadzienie nie było zwykłym kebabem z budki - były to kostki z piersi kurczaka w przyprawach orientalnych z kapustą, ogórkami i cebulą. Do tego były dwa sosy - jakiś warzywny i czosnkowy. Obok leżały ogórki kiszone. Dobre, świeże i dość lekkie. Nie mam żadnych zastrzeżeń. Potrawa pani Fi była też niczego sobie - nadzienie bardzo smaczne, obok w pojemniku był boczek smażony na tłuszczu i surówki. Wyśmienite. Do całości zamówiliśmy herbatę z cytryną (4,5 zł) i wodę mineralną (4 zł). W ofercie napojów są jeszcze kawy i alkohol (piwo i wino). Tanio i smacznie - tak powinno być i tak było. Dlatego mimo sieciowego klimatu muszę dać 6 starów - najważniejsze elementy czyli jedzenie za niewygórowaną cenę były na miejscu więc czego chcieć więcej? No można chcieć miłego kelnera. Taki też był - bardzo przyjemny gość. Z pewnością jeszcze się tu pojawimy i coś o Manekinie napiszemy. Oczywiście jak nie będzie kolejki.


 Adres: Warszawa - ul. Marszałkowska, niedaleko dawnego Orbisu i skrzyżowania z Królewską.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz