czwartek, 20 lutego 2014

Klukovka - Warszawa/Muranów


      W okolicy walentynek wróciliśmy do Klukovki. Wcześniej byliśmy tu na kuchni syberyjskiej (tu relacja). Teraz zwabiła nas kuchnia na święto zakochanych czyli wschodnie afrodyzjaki. Czemu nie! - pomyśleliśmy jak obywatel Balcerek.
   Mimo ciekawego menu na walentynki zamówiliśmy też potrawy ze standardowej karty dań czyli zupę soliankę za 9 zł oraz wareniki huculskie (pierogi z fasolą i pieczarkami) za 13zł. Obydwie potrawy były bardzo dobre, na wysokim poziomie, świetnie doprawione i odpowiednie jeśli chodzi o gramaturę.
     Gorzej było z potrawami afrodyzjakami czyli oszi behi za 26 zł (czyli duszona baranina z pigwą i warzywami) oraz eliksir sułtański czyli napój rozgrzewający z daktyli, miodu, cytryny i imbiru) za 8 blach.

    Oszi behi buło oczywiście dobre - ciekawy smak, oryginalnie podane i w ogóle. Niestety na całą potrawę za 26 zł znaleźliśmy trzy małe kawałki mięsa. Bardzo nam przykro. Na szczęście eliksir był naprawdę rozgrzewający i dawał radę.

     Całość, tak samo jak ostatnio w Klukovce, oceniam na 5 starów. Minus za ceny i wnętrze w stylu szybkiego baru. Od czasu do czasu warto tu wpaść popróbować potrawy, polecamy jednak te bezmięsne. Nie trzeba będzie szukać mięsa, którego nie ma.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz