środa, 26 lutego 2014

Wilczy Głód - Warszawa/Śródmieście

     Wilczy głód to nowe miejsce znajdujące się przy ulicy Wilczej w Warszawie. Wystrój dość typowy, mało miejsca w środku, ale jest jasno, schludnie i ładnie. Może się podobać wszędobylski wilk na ścianach i żyrandole/kinkiety z gałęzi. A co można tu zjeść?
    W menu jest dużo dań wegetariańskich. Fajne jest to, że restauracja próbuje stworzyć własne dania - niespotykane nigdzie indziej. Zaintrygowała nas buraczkowa zalewajka śledziowa, ale tym razem byliśmy bardziej głodni i od razu przeszliśmy do dań głównych. No właśnie. W Prasowym czy innym tanim barze zamówilibyśmy II danie z zupą. Tutaj tak łatwo nie jest, bowiem potrawy są dość drogie i pełny obiad z deserem i przystawką może spokojnie przekroczyć 100 zł dla jednej osoby. Bez sensu.
    Co w związku z tym wzięliśmy? Dajmy na to ja i pani Gom chrupiące pałki kurczaka z buraczkami za 27 zł. Na talerzu otrzymuje się dwie chrupiące kulki zlepione z jakiejś zieleniny, kurczaka i czegoś jeszcze plus buraczki. Nie ma tego dużo, ale na obiad zdecydowanie wystarczy. Potrawa dobra, smaczna, brakowało tylko tego czegoś, jakiejś wyrazistości. Może kurczak był zbyt mało wyczuwalny. Nie wiem, w każdym razie nie było to niebo w gębie, choć potrawa była jako tako smaczna. Pani Fi zamówiła kawałki indyka na rukoli (28 zł). Fajna, dobra sałatka, którą trudno zepsuć. Indyk na zimno, ale bardzo dobry jakościowo i smakowo. Nasz nie zastąpiony wegetarianin pierwszej klasy - pan Pleśniak - wybrał tym razem pierogi z dynią i kaszą jęczmienną (20 zł). Danie podano na specjalnej jeszcze ciepłej patelni "made in france". Fajnie, ale kolega Pleśniak zeznał, że pierogi są spoko, ale czegoś im brakuje. Trochę były nijakie. Chyba wystąpiła podobna sytuacja co w przypadku chrupiących pałek kurczaka. Niby wszystko ok, a czegoś brukuje.
    Warto wspomnieć, że do popicia wzięliśmy herbatę za 9 zł i napój rabarbarowy John Lemon za 11 zł. Generalnie wszystko fajnie, zdrowo i jakościowo na dobrym poziomie, ale niestety za drogo. Zarówno jedzenie, jak i napoje.
     Wilczy głód warto odwiedzić głównie ze względu na niestandardowe potrawy. Wszak ile można jeść schabowych i pierogów ruskich? To jest z pewnością największy plus sympatycznej knajpki w centrum Warszawy. Niestety potrawy mimo iż nie były złe to brakowało im do ideału. Do wszystkiego dochodzą dość wysokie ceny, które przekreślają tę knajpkę w moim codziennym menu. Reasumując: 4 stary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz